W komentarzach pod jednym z ostatnich wideo spotkałam się z ubolewaniem jednej z pań odnośnie braku mieszkania w centrum miasta, braku pochodzenia z bogatej rodziny, braku atrakcyjnego wyglądu, finansów itd. Oczywiście, wszystkie te wyżej wymienione zewnętrzne zasoby w jakimś stopniu ułatwiają życie. Ale ponieważ są ZEWNĘTRZNYMI zasobami, mogą to życie (własny rozwój) również utrudniać. Dlatego, że wszystko, co nie jest naszym zasobem WEWNĘTRZNYM, należy do nas bardzo warunkowo. W każdej chwili można to wszystko stracić. Dzieci z bogatych rodzin, mające teoretycznie łatwiejszy start, sięgają po narkotyki lub kierują się pozorami w relacjach i ocenianiu ludzi częsciej, niż dzieci, które nie mają na to czasu. Nie posiadając zasobów zewnętrznych dziecko musi swój czas inwestować w naukę i często pracę, by pomóc rodzicom. Czyli na zdobywanie zasobów wewnętrznych. Zdobywanie zasobów wewnętrzych wyrabia obiektywne spojrzenie na życie i właściwe ustawienia wartości. Oczywiście, tą drogę mogą utrudnić jakieś deficyty rodziców, z powodu których dziecko może np mieć niską samoocenę, frustrację itd. Takiemu dziecku może się wydawać, że rozwiązaniem jego problemów mogło by być posiadanie mieszkania w centrum miasta, a nie praca nad samooceną i innymi deficytami. Samoocena nie zależy od wielkości mieszkania i pieniędzy rodziców. Samoocena zależy od tego, jak sam siebie oceniasz. Żeby umieć siebie ocenić obiektywnie trzeba mieć oparcie w sobie, wewnątrz. A tego bogaci rodzice samym faktem posiadania "bogactwa" nie zapewnią. Zapewnić sobie wszystko każdy człowiek może tylko sam. To wymaga pracy nad sobą i właściwych ustawień w głowie. Jeśli człowiek czuje się źle z powodu braku środków zewnętrznych i poddaje się takim nastrojom, to te ustawienia są fałszywe. Tak samo fałszywe ustawienia może mieć ktoś, kto ocenia siebie wysoko wyłacznie na podstawie pochodzenia, finansów rodziców, próżnych pseudoprzyjaciół itd. Mieszkanie w centrum miasta poprawia samoocene tylko wtedy, kiedy się na niego zapracowało samodzielnie. Zamożni męzczyźni są atrakcyjniejsi od biednych, ale tylko wtedy, kiedy za ich zamożnością stoi własna praca, a nie pieniądze przekazane przez rodziców. W trakcie zdobywania zasobów zewnętrznych człowiek rozwija w sobie własne mięśnie, i to oczywiście jest bardzo atrakcyjne. Uroda, wysoki wzrost, silne zdrowe ciało ułatwiają zwrócenie na siebie uwagi. Ale by ją zatrzymać (uwagę) samego zasobu zewnętrznego nie wystarczy. Jeśli człowiek ma pusto w głowie, jego zasoby zewnętrzne będą działać przeciwko niemu. Ściągając do niego pseudoprzyjaciół i inne śmieci. Te smieci wyciągną zasoby i kopną go nogą, kiedy nie będzie co więcej wyciągać.
Jednym z ważnych zasobów wewnętrznych jest własna wola. Można i należy ją ćwiczyć. Mieć wole oznacza nie bycie minusem. Pojęcie "plusa" i "minusa" wprowadził Kurt Lewin, niemiecki psycholog. Jeśli uściślić: Lewin wprowadził pojęcie "dodatniej" i "ujemnej" ważności.( Pickuperzy uprościli to do "plusa" i "minusa", co jest moim zdaniem bardziej wygodne). Tak samo, jak pojęcia pola (kontekstu sytuacji), zamrożenia i rozmrożenia zasobów, ważności równowagi znaczenia w relacjach, wzrost figur w polu relacji. Sama teoria "figury" w polu, to oczywiscie znany nam Gestalt. Jest jeszcze kilka zachodnich psychologów i autorów, piszących na temat teorii transformacji - to wszystko plus wiedza o NLP, walecznym NLP i innych technikach stanowią skuteczną wiedze o pickupie. Pojęcia "piłek", "chaczyków", "igły", "metafrejmu" i inne (jest ich sporo)- to są pojęcia z pickupu, szkolenia z którego w swoim czasie przeszły mnóstwo blogierów, którzy z kolei piszą o tym samym, wymyślając własne określenia tych samych technik.
Wracając dorozmowy o teorii pola i woli człowieka. Pole albo psychika, albo kontekst sytuacji (upraszczając) - to "miejsce" gdzie są różne figury. Figurą można nazwać człowieka lub sytuacje (bardzo upraszczając). Figury są dodatnie lub ujemne. W zależności od ich ważności dla nas. Jeśli figura jest ważna i karmimy ją swoją uwagą - ona rośnie. Można powiedzieć, że zasilamy ją własną uwagą. Jeśli z wolą jest kiepsko - wychodujemy w swoim polu figurę, która nas zeżre. Ostatnio właśnie konsultowałam Panią, która na tyle mocną figurę socjopaty wychodowała w swoim polu, że straciła małżeństwo, relacje z dziećmi, zaliczyła szpital psychiatryczny, zachorowała na nowotwór - i dalej jest zależna od pasożyta, który ją zjadł. Od czasu do czasu pasożyt wraca (kiedy chce), a Pani nie może mu tego odmówić. Dlatego, że wcześniej nie miała woli, by zacząć to kontrolować. A teraz tej woli trzeba mieć wagon, ale nie ma skąd wziąć.
Co zrobić jeśli coś, co nam nie służy wywołuje silną zależność? Przestać karmić uwagą figurę tego czegoś. To trudne, dlatego nie można tak po prostu przestać karmić uwagą i siedzieć sfrustrowanym, odciętym od zasilania. Uwagę trzeba przenieść. Na inny obiekt albo figurę. Da się to zrobić, jesli figura wywołująca zależnośc nie jest zbyt duża, a druga figura nie jest zbyt mała, przynajmniej nie wywołuje odtrącenia. Bardzo często figury, które nam szkodzą mają dużą ważność dla nas, wydają nam się pociągającymi i ogromnymi. Figury albo rzeczy, które są korzystne i przydatne, wydają się nam niepociągającymi, nudnymi i wywołującymi silną niechęć. To jak wybór pomiędzy zjedzeniem czekolady a pójściem na fitnes.
Ale od nas zależy, by mieć wpływ na pole (sytuacje). Nie wolno tylko robić to, jak robi większość z nas - po prostu zrezygnować z czegoś, co do tej pory było słodkie i przyjemne. Zaczniemy się dusić, ogarnie nas panika, poczujemy się tak, jak byśmy lecieli do przepaści. Tak dzieje się dlatego, że został urwany kabel do zasilania od czegoś, co do tej pory nam dawało największą przyjemnośc. A drugiego kabla póki co nie mamy. Radykalna rezygnacja ze źródła zasilania spowoduje ogromny stres. Plus jeszcze większą zależność!
Podobnie wygląda sytuacja z figurą, która wywołuje w nas frustracje ale jest korzystna. Nie da się od razu jej "podłączyć". Robić to należy powoli, nawet bardzo powoli. Wymaga to czasu, wysiłku i cierpliwości. Chwasty rosną same, a hodowanie pięknych kwiatów wymaga wysiłku. Pole trzeba zmienić tak, by wbudować do niego potrzebną (korzystną) dla nas figurę, podłączając ją do tego, co już nam daje motywacje. Pole się zmienia powoli. Świadomie i przy użyciu własnej woli. Co trzeba zrobić: zmienić umiejscowienie kontroli. Zewnętrzne na wewnętrzne. Zrozumieć, że odpowiedzialność za to, co się ze mną dzjeje ponosze JA. Następnie pozbyć się iluzji. Przestać siebie oszukiwać i liczyć... na coś. Że samo się ułoży, że mi się wydaje, że on/ona zrozumie itd. I najważniejsze: zacząć pracę nad zmniejszaniem ważności toksycznych figur i podnoszeniem ważności figur korzystnych. To się właśnie nazywa - praca nad zasobami.
Bardzo trudne jest zacząć pracę nad zasobami, jeśli do tej pory nie było to robione i całą energię i czas pochłaniała nam nasza zależność. Jesteśmy zbyt słabi, by zmienić pole. Pomoże w tym ... szacunek do siebie i z drugiej strony chwalenie siebie za najmniejszy sukces. Jeśli udało się nam przez 15 minut nie myśleć o figurze toksycznej - jest to sukces. Jeśli możemy nie myśleć 15 minut, będziemy mogli nie myśleć godzinę, a potem resztę życia. A potem się zdziwimy, że takie coś wogóle zajmowało naszą przestrzeń. Pomoże też rozumienie, że jeśli tego nie zrobimy, szpital psychiatryczny chętnie otworzy nam swoje ramiona.
Trzeba brać od figury ujemnej 15 minut dziennie i przeznaczać te 15 minut na sport. Podczas wysiłku fizycznego nie da się myśleć o niczym, przynajmniej nie ma wałkowania tego samego tematu w głowie. Po wysiłku dostaniemy endorfiny, co też wpłynie pozytywnie na to, by zacząć czerpać przyjemność z figury korzystnej. Powoli można polubić robić to, co na początku wywołuje niechęć i, co za tym idzie, wymaga od nas sporo energii. Z czasem można będzie się nauczyć przekierowywać uwagę z rzeczy niezdrowych na rzeczy korzystne. I nawet czerpać z tego przyjemność.
Kto z Państwa ma doświadczenie w podobnej pracy nad sobą?
Uwielbiam Pani wpisy na blogu!
Ratuje Pani życie mnie i wielu innym osobom.
Dziękuję♥️
Odpowiadajac na pytanie — tak, gdy zdarza się łapać na tym, ze niepotrzebnie myśle o kimś/o jakiejś sytuacji przypominam Pani słowa o nie chodowaniu cudzej figury we własnym polu i od razu odechciewa się zbędnych ruchów, które zasilałyby te figurę ???? a po uświadomieniu sobie, ze dałam radę, nie złamałam się — automatycznie samoocena rośnie a przez to zapominam o tym. Plus w międzyczasie pojawiają się w życiu nowe, ciekawsze figury i faktycznie człowiek zastanawia sie jak można było tym zaprzątać sobie głowę. Zwłaszcza, ze zawsze taka osoba prędzej czy później sama wraca i szuka kontaktu. Po takich kilku razach z łatwością przychodzi nie myślenie o takich osobach. I szkoda na to czasu, lepiej właśnie zrobić trening czy zająć się rozwijaniem innych zasobów, pasji, wyjść na spacer, cokolwiek zrobić dla siebie. Za każdym razem tez ma się świadomość, ze nikt nie jest nasza ostatnia szansa i po każdej, która nam się taka wydawała przychodzi następna, lepsza :) wiec nabiera się dystansu do wszystkiego. Podobnie ze złymi nawykami, zaczęłam zapisywać codziennie postępy kiedy sobie odmawiałam danej rzeczy, która nie służy, po podliczeniu ile na tym zaoszczędziłam, kupiłam sobie za te kwotę super buty aby miec fizyczna namiastkę tego co udało sie wypracować. I tak jak w którymś filmiku Pani wspominała żeby nie „odkładać życia na później” chodzę w nich i sobie nie żałuje, nie odkładam na specjalna okazje. Może dość prymitywny i dosłowny przykład ale myśle, ze również warty docenienia.
Jednak mam wrażenie, ze zapisywanie i dostrzeganie tych właśnie najmniejszych postępów daje największa sile. To jak zbieranie codziennie po jednym ziarenku, niby nic a na przestrzeni np.roku jest już cały worek naszego postępu.
Pozdrawiam ????
Dzięki Pani nauczyłam się jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach a raczej jak sobie samej nie stwarzać dramatów. Wielokrotnie już miałam okazję przetestowania na sobie przenoszenia uwagi z osoby na osobę, na początku było ciężko skupić się na czymkolwiek i kimkolwiek innym. Z każdą kolejną próbą było mi łatwiej. Dziś już to nie jest koniec świata a łzy jeśli się pojawiają w moich oczach to jedynie ze wzruszenia :) To był pierwszy etap, z którym sobie poradziłam i jestem z siebie dumna oraz Pani wdzięczna, bo gdyby nie pani nie miałabym pojęcia jak sobie nie utrudniać samej życia. Drugi etap dla mnie to przenoszenie uwagi z ludzi na ćwiczenia fizyczne tj. Zumba i siłownia. Trochę to trwało i było trudniejsze dla mnie niż przenoszenie uwagi z człowieka na człowieka ponieważ nie odwracało to dostatecznie uwagi od tego co pozwoliłam by urosło w mojej głowie. Dziś już jest łatwiej.
Zaraziła mnie Pani miłością do psychologii, jest to również coś co pochłania moją uwagę całkowicie.
Kiedy czytam Pani artykuły i oglądam wideo czy czytam książki to czuję, że wciąż mi mało i boję sie że ta wiedza nie pomieści mi się w głowie :)
Ps.
Korzystając z okazji, że się tak niemiłosiernie rozpisałam to chciałam podziękować.
Dziękuję Pani za słowa: «Miłość nie boli, jak boli to to nie jest miłość»
Te słowa nie działają tylko w teraźniejszości i nie są jedynie wskazówką na przyszłość. Mnie pozwoliły również uporać się z przeszłością.
Nikt mi nigdy tego nie powiedział ale moja córka już to słyszy ode mnie :)
Ocaliła Pani nie tylko mnie ale moją córkę.
Czytanie Pani jest jak trening na siłowni — wymaga wysiłku, by nie zgubić żadnego słowa, ale przeczytanie daje czystą satysfakcję i przyjemność.
Dwa lata czytania Pani, a ja czuję się silniejsza, pełniejsza i skora do pracy nad sobą. Skupuiam się tylko nad tym, co sama sobie mogę dać i nie myślę patrzeć do cudzego talerza.
Przede mną długa droga, ale pierwszy krok podjęłam dzięki Pani!
Każdy Pani artykuł to czysta heroina dla mnie!
Dziękuje za piękny wpis — dla Pani Tatiany. Mam trochę cytatów z Pani tekstów zapisanych w swoim pamiętniku i często do nich wracam… dają siły:-) ostatnio nawet zrobiłam sobie tatuaż i napis (Chronos-czas)
wspominała Pani o nim często — czas weryfikuje wszystko i jest POTĘGĄ
dużo siły i skupienia na własnym ja, czas jak zawsze pokaże efekty pracy
pozdrawiam
Pani Tatiano ja również dziękuję, za zaangażowanie i ratowanie nas. Uświadomienie sobie, jak działa psychika pod względem medycznym jest naprawdę wybawieniem. Życzę dużo dobrego Pani i czytelnikom. Powodzenia w budowaniu swoich ,, mięśni". :)